Taranko
Jestem sukienkowym potworem. Nie, nie, nie pomyliłam się. Właśnie sukienkowym, choć wciąż pozostaje w bliskiej relacji z ciasteczkowym, to jednak dorosłość zobowiązuje i obecnie zdecydowanie bliżej mi do branży odzieżowej. A skoro coming out mam już za sobą, to muszę koniecznie napisać o moim najnowszym odkryciu, które daje nadzieję wszystkim sukienkowym miłośniczkom, które do tej pory, chcąc znaleźć coś pięknego i nie przesadnie drogiego, zdane były albo na zagraniczne sieciówki z jakością trochę na bakier, albo na nobliwe rodzime firmy, które specjalizowały się głównie w looku al’a ciotka klotka.
I tak nadszedł wreszcie dzień, kiedy to strudzona licznymi rozczarowaniami dotarłam do firmy Taranko. Przyznję, nasze spotkanie mogło nastąpić znacznie wcześniej, ale lepiej późno niż później! Najważniejsze, że znamy się już. I, wierzę, ta znajomość ma szansę przerodzić się w coś znacznie poważniejszego.
Ktoś tu wreszcie zrozumiał potrzeby współczesnej kobiety, której wymagania nie kończą się na sztywnej wyprawce do biura, ani nie zaczynają na sukience na czyjeś wesele.
Taranko nie odkryło Ameryki, po prostu dało nam to, co od dawna, tu w kraju nad Wisłą ,nam kobietom, się po prostu należało. Dobrej jakości, wygodne, piękne, współczesne, modne i na każdą okazję sukienki. I jestem pewna, ucieszą się nie tylko sukienkowe potwory, ale i wszystkie przedstawicielki płci pięknej, które choćby raz na jakiś czas potrzebują skorzystać z wszystkich dobrodziejstw, jakie zapewnić nam może najbardziej kobieca z kobiecych części garderoby.
Taranko, I love you!